AGD nie dla idiotów
Epizod 1. Garaż
Odkąd zaczęliśmy przygodę z, jak to mówią, budowaniem SIĘ wiedziałam, że najważniejszym i najbardziej wyczekanym pomieszczeniem będzie Jegomość Garaż. I tenże Garaż, jako Miejsce
Ostoi Męża, rezerwat utworzony celem ochrony płci brzydszej doczekał się jako pierwszy elementów wykańczających.
i choć nieco niefrasobliwy nam się trafił płytkarz...
mimo, że wyposażony znamienicie...
...i płytki niepowolające oryginalnością (spoko, Mężu, może jeszcze na ściany walniemy stiuk lub inne marmury)
to widok całej ułożonej posadzki bardzo uradował nie tylko przyszłego stałego bywalca garażowej komnaty :) (małż chrapie jak.. no brak słów jak ON chrapie :/ przewiduję więc w tym miejscu umieszczenie podwieszonego u sufitu hamaka, bodaj materaca dmuchanego, a jak dobrze będzie gadał to i na antresolę się odłoży kasiorę)
W przyszłym tygodniu komnata powinna doczekać się złotych wrót, mkhm, mkhm, tj. w kolorze złotego ...dębu.
No a z tematem budowy związał się ostatnio ściśle temat pralki.
Epizod 2. Pralka
(łańcuch skojarzeń oczywisty: dziecięce kąpiele błotne w wiejskiej scenerii- radość rodzicielska- pralka)
Pralkę w mieszkanku mamy nowiutką, ledwie roczną, ładowaną od góry, firmy niemieckobrzmiącej na B.
Ładuję ja se ładuję do tej nowiutkiej pralki, do tego fajnego nowego bębna, brudne łachy, rzutem ostatnim wkładam ja se portki inwestora namoczone...
aż tu nagle, NIEWIADOMOJAKIMCHOLERNYMZRZĄDZENIEMLOSU bęben robi SIUP i obraca się z otwartymi drzwiczkami.
Ja go w jedną- on nic, ja go w drugą - ani drgnie.
W otoczeniu chyba sto stopni celsjusza, godzina późna, trza lecieć na milionowe spotkanie w sprawie oczyszczalni, za 3 dni kroi się urlopowy wyjazd, tona
kolejnych łachów w kolejce czeka, a suszyć ni ma gdzie, więc wszystko - jak zwykle w takich chwilach - nie po myśli...
Następnego dnia zgłoszenie on-line awarii pralki.
NAwiasem mówiąc Małż pralkę zakupił (z przyczyn losowych) będąc sam z kumplem w sklepie, tj. bez nadzoru zupełnie.
MIało to skutek taki, że:
- kupił nie tę co żeśmy upatrzyli razem
- dokupił namówiony przez PANIĄ w sklepie superdodatkową gwarancję czy inne ubezpieczenie za kilka stóweczek, bagatela.
Miła Pani z firmy na B. prosi o wyjaśnienie BO NIJAK NIE MOŻE pojąć, że jak to, że ten bęben z otwartymi drzwiczakami się obrócił, toć on ma przecież takie
blokady, że muszę jej wytłumaczyć raz jeszcze...
Acha, no i czas oczekiwania na serwis w mojej okolicy: 2 tygodnie.
2 tygle?! Wyobraźmy sobie co po dwóch tyglach wyjełabym z mojej superpralki.
NO ale miła Pani dowie się czy można jakoś przyspieszyć.
Wyproszona supeprędkość miała taki finał, że:
- miła pani skontaktowała mnie z panem serwisantem, który odbył ze mną telefoniczną konferencję.
- pan serwisant zarzekał się, że odkąd pracuje nie słyszał historii, w której obrócił się SAMOISTNIE bęben, a różne historie słyszał
- doradził, aby odnaleźć w bębnie plastikowy szary element, wgnieść go do środka bębna, wyjąć powstałymi w ten sposób otworami (red. : dwa otrowy ok. 2 cm x
5 cm) pranie, a następnie spróbować dokmnkąć drzwiczki przy pomocy magnesów, do środka :)
Bez słów sprzeciwu przy pomocy różnych zaawansowanych narzędzi z rodziny DIY (DU IT JORSELF) wydobyliśmy z małżem cuchnące lekko łachy z bębna.
następnie przy pomocy tego:
(DLACZEGÓŹ TO NIE MAMY DO CHOLERY MAGNESÓW, w nowym domu będziemy mieć WSZYSTKO!!)
udało nam się domknąć te diabelskie drzwiczki od środka bębna i chyba nawet udało się nie uszkodzić grzałki pralki, a nawet dokonać dwóch prań kolejno po sobie występujących :)
(jak to w takich chwilach człek docenia zdobycze techniki. Pokłony dla kobiet piorących ręcznie!!!)
Następnego dnia rano dzwoni kolejna miła pani z punktu serwisowego firmy na B.
Że wizyta serwisanta mogłaby być za dwa dni :)
NO. dobre i to. Zgłoszenie jednak anulowałam...
Obsługę serwisową firmy na B. będę chwalić i rozważę kuchenne sprzęty tegoż producenta :)