Niebo nade mną
Szybko mijają późnojesienne, przykrótkie dni, a nad murami wciąż niebo zamiast dachu. No dobra, nawet nie tyle niebo, co dechy.
Kilka dni temu prószył śnieg, w pracy przez okno obserwowałam jak fajnie by było widzieć taki śnieg na własnym, gotowym dachu- oby niedługo! :)
Ostatnio był zdecydowanie gorszy inwestorski czas.
W sobotę zajrzeliśmy na budowę w porze dopołudniowej, z myślą, że zobaczymy niewiadomo jak wielkie postępy + majstrów krzątających się, żeby nadrobić stracone przez podłą pogodę dni.
Aj, naiwności! Okazało się, że zrobione niewiele od czasu ostatniej naszej wizyty i ani jednego żywego ducha… Uwagę skupiliśmy więc na dostawionej niedawno, bo zapomnianej, działówce dzielącej wiatrołap z korytarzem. Ścianka wg nas stawiana w pośpiechu i na odwal- majstry rozpoczęli kolejną fuchę, jak nic.
Rozjuszyło nas to i wyżyliśmy się trochę bazgrząc nasze uwagi na ścianach.
Może trochę po dziecinnemu, ale kurde… krzywo podocinane bloczki, sztukowane, spoiny ponad centymetrowe, tu i tam uszkodzony styropian na izolacji fundamentów… nie! nie! nie! A jak ktoś szuka to zawsze znajdzie...
Ale estetyka- pal licho.
"Najlepsze" to:
Mierzymy sobie otwór pod pustaki szklane- wymiar OK, ale umieszczony nie w tym miejscu co trzeba! Posadowiony wg projektu SPRZED zmian, tj jakieś 50 cm za mocno w prawo, na dodatek belka stropowa zamiast opierać się na ścianie przy tym oknie, opiera się na nadprożu, więc konstrukcyjnie chyba coś nie halo...
Nożesz ...
Uwagi posłane mejlem do Kierbuda. Zero odzewu. Na telefon również.
Po dniach TRZECH telefon od Wykonawcy- był kierownik budowy, jest błąd z tym oknem, niewiele da się zrobić teraz... skrucha lekka, choć bez szału, gratisowa strukturka na kominie ma być- BO MU AKURAT TROCHĘ ZOSTAŁO i chciałby zużyć.
Jak żyć, pytam, jak żyć??
początek deskowania dachu:
komin cierpliwie czekający na obróbkę:
feralne okno, będzie trzeba zmniejszyć dostawiając z lewej strony (i pewnie z dołu) bloczki