Coś mi wyrasta na dłoni. Kaktus?
Mieliśmy ostatnio na budowie zaskakującą, zupełnie nieprzewidzianą wizytę.
Szok, niedowierzanie, szczena na podłodze...
Zjawił się ON, długo wyczekiwany, nieco mistyczny
KIEROWNIK BUDOWY we własnej osobie!
Wizytę poprzedził telefon z uprzejmym zapytaniem czy możemy podjechać na budowę za chwil kilka. Ja niestety, z powodu nieposkromionego buntu jedynej latorośli, musiałam zrezygnować z przyjemności obcowania z Kierbudem :(
a tak chciałam mu pokazać z czego w ogóle budujemy :P
(nie no, z czego budujemy to akurat wie, w końcu był ostatnio, pustaki sobie przystawił i przez okienka pozaglądał, bo nas się doczekać nie mógł. Cóż poradzic, że mamy najwyraźniej różne rozumienie zwrotu "w granicach godziny 17"). Przyjemność doświadczenia rozrywki popołudniowej padła więc na Małża. Farciarz!
Nie dość, że wizyta legendarnego Kierbuda przeistoczyła się z marzenia sennego w FAKT. i to w fakt AUTENTYCZNY, to jeszcze okazało się, że nie przybył sam! Wziął ze sobą kolegę- speca, wraz z którym, ku uciesze Małża, stwierdził w skrócie mówiąc, że:
- wieńca brakującego odtwarzać nie będziemy, gotowy projekt miał wiele wad, a spec przedstawi stosowne obliczenia, tak aby pani Inwestorka była zadowolona. Bo wiadomo, że o zadowolenie inwestorki chodzi przede wszystkim. (tia...)
- wyłazik pod schody strychowe to nam w sumie nie będzie potrzebny, bo choć nieco źle wykonany, to przeciez szybciej zaadaptujemy poddasze i wykonamy "normalne schody" niż nam się zdaje,
- wdrapie się na strych (w tych swoich zamszowych, kolorowych butkach) i poszuka strzałki ugięcia na krokwiach :)
....
To całkiem ciekawy obrót spraw biorąc pod uwagę fakt, że:
- pół roku temu stwierdzono u nas brak fragmentu wieńca na budynku;
- poprawki miały się odbyć na wiosnę, w termine "do świąt";
- LIczba wykonanych telefonów i e-maili w sprawie brakującego wieńca wynosi prawie tyle co kwota zaciągnietego kredytu na chałupę;
- firma GALERIA DOMÓW, od której kupiliśmy projekt gotowy, a do której w akcie desperacji zgłosiliśmy się po pomoc w sporze pomiędzy nami a majstrem i Kierbudem skompromitowała się w naszych oczach (przez kilka miesięcy zbywali, że sprawę rozpatrują, a po naszych naciskach udzieili bezsensownej i nic niewnoszącej odpowiedzi).
PS. Nasz Kierbud mógłby spokojnie pretendować do nagrody w stylu Złota Malina Prowadzenia Budowy..